czwartek, 1 października 2015

ANI TU ANI TAM

 Nie mieć oczekiwań .....zbyt wysokich, tak to sobie w dużym skrócie zakładam, choć myślę, żeby zdać się tak po prostu ....na los, szybkim krokiem zbliża się listopad .....miesiąc gdzie mamy zamiar wystawić na sprzedaż nasz dom, nie my pierwsi ...i ostatni.

Tylko ...dlaczego to dla mnie takie trudne, pomału katalogujemy zdjęcia, na razie ma być bez pośredników, czyli biura nieruchomości, dom został już uwieczniony, czas na ogród, gdzie trwa jeszcze wykończenie domku ogrodowego ...do niedawna moje marzenie ...które muszę porzucić, i też choćby takie szczegół  nie ułatwia mi życia ....

Od lipca, jak podjęłam decyzję, że wyprowadzka, będzie dla nas najlepszym wyjściem, zdołałam przekonać do tego rodzinę całe dwa dni mi to zajęło ....po wstępnej euforii, snucia planów myślami bycia wręcz u bram raju ...ziemskiego, moją duszę opanował mrok, wyrzutów sumienia.

Po raz pierwszy, tak naprawdę nie wiem co robić, nie umiem znaleźć żadnego rozwiązania, żałuję  że nie mieszkam w bloku, bo może  było by mi łatwiej, zostawić mieszkanie , niż dom w który daje schronienie czwartemu a za chwilę piątemu pokoleniu mojej rodziny, moją jabłoń która co roku przypomina mi smak dzieciństwa ....dając owoce których  w sklepie nie znajdę....

Wolałabym, aby to się stało szybko, może nie miałabym czasu na własne myśli, nieraz czytałam, choćby książki ..czy blogi  o tym jak, tam a tam pojechaliśmy ...zachwyciliśmy się tym miejscem i zostaliśmy.
A tak naprawdę ten czas, działa na moją niekorzyść, nie jestem ani tu, ani gdzieś indziej, zawieszenie, to najlepsze określenie stanu w którym jestem, na domiar wszystkiego, stoimy jeszcze przed zakupem kotła co z podajnikiem, więc  szykują się jeszcze na koniec inwestycje, gdyż dotychczasowy piec nie był w stanie dogrzać ubiegłej zimy, mojej pracowni ceramicznej, która znajduje się w ogrodzie, a w tym roku zostało jeszcze dobudowane drugie pomieszczenie , gdzie prace gliniane schną, więc musi być ciepło, to teraz już na dotychczasowym piecu, schło by to wszystko do wiosny.

Dom o ile znajdzie się kupiec i tak planuję sprzedać na wiosnę, taki sobie sama ze sobą poczyniłam układ, daję nam pół roku na sprzedaż, jeśli nie będzie zadowalającej oferty, zostajemy, wiecznie w zawieszeniu trwać nie zamierzam, jak pewna moja znajoma z okolicy która dom sprzedaje... no z pięć lat będzie, nie wiem czy to fatum, czy zbyt wysokie oczekiwania jej  finansowe są, życie pokazuje że można latami czekać na właściwego kupca, i się nie doczekać.

A w październiku jeszcze czeka nas, izolacja czterech piwnic, czyli wylewka podłogowa plus ściany, znów miło będzie gościć betoniarkę w piwnicy, o tym marzę, a jeszcze odmalowanie pokoi moich dzieci aby dobrze się prezentowy w razie jakiś oględzin, a tak całkiem niedawno, oglądałam film przeprowadzka z Diane Keaton, polecam :) pocieszam się tym, że u nas to nie Ameryka ...




 To zdjęcia pracowni domowej mojej i moich córek, takie było ...czy jest, zamierzenie rodzinne, zdjęcia robione były w marcu, na razie pracownia służy dla jako miejsce tworzenia prac plastycznych dla dzieci, ja tylko tam sobie wianki robię , w ramach odpoczynku od gliny, czyli rzadko.


 Trochę te zdjęcia mało aktualne, nadrobię, obok  szykuję mini galerię , właściwie już jest, miejsce na moje prace ceramiczne, manekiny , wianki i córki obrazy oraz grafiki ...wkrótce to Wam pokażę,  to że popisałam sobie dziś o tym co mną targa, jakoś  mi pomogło, lecz  sumienia nie zagłuszy,i choć  bardzo doceniam to, że lata naszej pracy, wyrzeczeń pozwoliły nam cieszyć się tym wszystkim , dając nam również stabilizację   jednak ,  stawiam to   na jedną kartę, od której chcę , mały drewniany domek, widok na góry , już nie liczę na tatry ...ceny za wysokie,i kawałek łąki z lasem byłby ideał i święty spokój, jak najdalej od samochodów, samolotów, pociągów, to mam na co dzień, pytanie zostaje, czy to się spełni...zobaczymy.






środa, 19 sierpnia 2015

WIANEK NA ....

Przepis na wianek, ot trochę hortensji, mini róże, bukiecik czarnuszki, gipsówka też mile widziana, koło z gąbką florystyczną i do mojej suszarni na powolne usychanie, taka moja terapia na rozterki....

Dziś pożegnałam  moją  łazienkę, a raczej jej istotną część, miała być taka moja, styl retro i drewno, jako że z drewnem problem, szukałam specjalnych paneli nadających się w miejsca wilgotne, mój Paweł, gotów był mi położyć ekspresowo glazurę, byleby odwlec mnie od niepewnych paneli, ale  w tej kwestii,argumenty były jak grochem o ścianę.

Po drodze zafascynowała mnie jeszcze wanna drewniana, takie cudo znalazłam w internecie, ale ceny drożyzna ...może na beczkę mogłabym sobie pozwolić :) w każdym razie wanna i umywalka pasująca do moich fanaberii, mieści się w kanonie współczesności.

Tak nam zleciał kawałek majowych dni, na kompletowaniu łazienki, a dziś moje wylatane panele odjechały do sklepu, zmiana planów, dla mnie to przełom bo tu nie o jakieś rzeczy chodzi, lecz o to że  Paweł, dał mi tym znać, że uciekamy stąd, nie budujemy tu już nic nowego.

Czeka mnie pewnie  wiele, tutaj rozterek, dzielenie włosa na czworo, zwłaszcza jak się już w tym miejscu zapuściło korzenie, by za chwilę zacząć je wyrywać....ważne jest by niczego w życiu nie żałować....a to już ostanie dzwonki aby cokolwiek w naszym życiu zmienić.





Dla równowagi, pozostałe majowe dni, jak i niektóre czerwcowe i lipcowe, biegałam, chodziłam również, po okolicznych łąkach, polach, lasach  i poszukiwałam dzikich marchewek, lecz  tu chodzi głównie o łodygę z kwiatostanem,mile widziane były polne kwiaty, ciekawe faktury liści to do ceramiki, o lipowe kwiaty też się pokusiłam, część poszła do zasuszenia na herbatkę - działa napotnie i świetnie komponuje się z miętą.



niedziela, 2 sierpnia 2015

NA WSZYSTKO .....


 Na wszystko przyjdzie czas, słyszy dziecię gdy tak spieszno mu w świat dorosłych, i to prawda, nieraz te oczekiwanie jest koniecznością, bo jak coś nie wiadomo ....to przecież czas pokaże, a każdemu co innego, wedle własnych oczekiwań .....ponoć.

Tutaj w tym miejscu, powinnam się pokajać, że tyle czasu mnie tu nie było, choć pewnie mało kto już mnie kojarzy, internetu mi nie odcięli, wyjechać nie wyjechałam, tak po ludzku  musiałam zawiesić się wirtualnie, aby w realu, w spokoju znaleźć siebie, mieć czas na naukę, oj tak ....jakkolwiek to brzmi na nią nigdy za późno wszak całe życie jest jedną wielką lekcją.

Czy ktoś pamięta to po co ten blog powstał.... no sam tytuł już powinien naprowadzić, jak nie to już piszę,  miał być zapis mojego marzenia jakim miało być zamieszkanie w moich ukochanych górach, no i jak to bywa.... marzeń, nie tak łatwo da się  zrealizować w zderzeniu z  rzeczywistością  więc, trzeba było je odwiesić na kołek, na tym by można sprawę zakończyć.

Ale....moja babska determinacja, nie poddała się tak łatwo, z wiekiem trudniej ją ujarzmić, więc  krótko o tym,  gdzie mnie nie zagoniła abym ponowie mogła stawić czoła marzeniom, wpierw  jesień, zima... wiosna ....przeszła mi na doskonaleniu się w sztuce ceramicznej, która może być łatwiejsza jak i trudniejsza bardziej wymagająca(o tym kiedyś ),chyba tak mam że wolę pod górkę, marzyło mi się zostanie garncarką ? garncarzem ? .....trudno powiedzieć, w każdym razie dla mnie wręcz integralną częścią pracy z gliną, jest koło garncarskie, chęci jedno, ale  znalezienie nauczyciela takiego fachu to drugie, więc wiele czasu upłynęło zanim miałam możliwość, poznania się z tym ginącym rzemiosłem, o tym jeszcze popiszę .....jak to było, lecz póki co w mojej pracowni półki są zapełnione owocami :) mojej pracy na własnym kole garncarskim.

Tyle w skrócie nitek, które prowadzą do kłębka, który bardzo się przyda już wkrótce:)


Więc aby jakoś ująć w klamrę ten  dzisiejszy wpis, niestety....  stało się tak że, moje marzenie o górach już nie jest tylko moje, jest nasze mojego męża, dzieci i ten nasz uwieczniony na zdjęciach  przydomowy zakątek, który łączy dom z moją pracownią, powstał w tydzień, był  zarazem  naszą ostatnią inwestycją tutaj, w którą włożyliśmy serce, pracę, by w kilka dni później, w tym miejscu podjąć decyzję  o zmianie adresu, termin wiosenny, adres góry byle wysoko, daleko od miejskiego zgiełku.

Przed nami trudny  czas,  zamknięcia  wielu drzwi tutaj, by móc otworzyć te nasze wytęsknione  jedyne daleko stąd .....
















lawenda ...to już wspomnienie ...