czwartek, 2 października 2014

WE MGLE

Pogoda nie nastraja do zbytniej radości, ale moje serce i tak jest w euforii, w lesie wysyp grzybów, a u nas dawno niewidzianych znajomych, co staje się świetną okazją, aby poinformować ich o naszych planach, z częścią z nich łączną nas tak zwane interesy, ale znamy się tyle lat, że choćby z przyzwoitości wypada obwieścić im nadchodzący kres naszej współpracy.

Reakcje są pozytywne, w przeciwieństwie do dotychczasowych zachowań naszych znajomych z sąsiedztwa, co więcej wyszło w czasie rozmowy na temat co tam u kogo słychać, że również znajomy naszych znajomych już od czerwca mieszka w Brennej z rodziną, potrafił rzucić dobrze płatną pracę (od rana do wieczora ) na rzecz spokoju ...innego życia ?, w każdym razie nie żałuje.

Dla mnie samo mówienie o tym głośno, komuś w oczy jest jak wyzbycie się tajemnicy, wręcz jest oczyszczające, bo jak się mają nieraz marzenia do realnego życia, jak małe dziecko najbardziej się obawiam reakcji rodziny, dlatego oficjalnie nasz dom wystawimy na sprzedaż po babci urodzinach, aby uniknąć niepotrzebnych scysji, wszak oni najbardziej o tym  wiedzą, moje ciotki i wujkowie....ile   lat.. walczyliśmy w sądzie o ten dom, i z pewnością tak jak babcia, tego nie zrozumieją ...dlaczego, skąd  ....taka teraz decyzja.

Tak wiem, że teoretycznie nikt nie może nam zabronić sprzedaży, czy mówić co mamy robić, ale z szacunku jednak do wujostwa, nie chciałabym prowokować niefajnych sytuacji, po fakcie jak się dowiedzą, będzie inaczej, na zasadzie mleko się rozlało ....a w naszym nowym domu będą zawsze mile widziani, jako goście.

Nawet zdjęcia podczas ostatniego pobytu, porobiły mi się we mgle, takie odzwierciedlenie obecnej sytuacji, gdzie czekam aż ta mgła opadnie i się wszystko wyklaruje.

Jedno wiem z pewnością, że dłużej niż to konieczne czyli do lata, bo jeszcze w maju mam komunię córki, mieszkać to nie chcę, niby wszystko gra, sąsiedzi, znamy się od pokoleń, miejsce też przyzwoite, ale ....chcę zmiany, wszystko o nią we mnie woła, wszystko tutaj mnie drażni .....a będąc tam, jadąc i  widząc już wierzchołki gór .....jestem w domu, choć wiem ze czekać będzie tam nas może jeszcze cięższa praca ...damy radę.


 Takie malowane wspomnienie ...po Julku, moim pawiu, dawni czytelnicy z pewnością go znali, więc wiedzą że są i bażanty, których po tylu latach zostawić tu nie zamierzam, są piękne, kolorowe i co najważniejsze oswojone, mam nadzieję że będzie im się w nowym miejscu podobać.