środa, 19 sierpnia 2015

WIANEK NA ....

Przepis na wianek, ot trochę hortensji, mini róże, bukiecik czarnuszki, gipsówka też mile widziana, koło z gąbką florystyczną i do mojej suszarni na powolne usychanie, taka moja terapia na rozterki....

Dziś pożegnałam  moją  łazienkę, a raczej jej istotną część, miała być taka moja, styl retro i drewno, jako że z drewnem problem, szukałam specjalnych paneli nadających się w miejsca wilgotne, mój Paweł, gotów był mi położyć ekspresowo glazurę, byleby odwlec mnie od niepewnych paneli, ale  w tej kwestii,argumenty były jak grochem o ścianę.

Po drodze zafascynowała mnie jeszcze wanna drewniana, takie cudo znalazłam w internecie, ale ceny drożyzna ...może na beczkę mogłabym sobie pozwolić :) w każdym razie wanna i umywalka pasująca do moich fanaberii, mieści się w kanonie współczesności.

Tak nam zleciał kawałek majowych dni, na kompletowaniu łazienki, a dziś moje wylatane panele odjechały do sklepu, zmiana planów, dla mnie to przełom bo tu nie o jakieś rzeczy chodzi, lecz o to że  Paweł, dał mi tym znać, że uciekamy stąd, nie budujemy tu już nic nowego.

Czeka mnie pewnie  wiele, tutaj rozterek, dzielenie włosa na czworo, zwłaszcza jak się już w tym miejscu zapuściło korzenie, by za chwilę zacząć je wyrywać....ważne jest by niczego w życiu nie żałować....a to już ostanie dzwonki aby cokolwiek w naszym życiu zmienić.





Dla równowagi, pozostałe majowe dni, jak i niektóre czerwcowe i lipcowe, biegałam, chodziłam również, po okolicznych łąkach, polach, lasach  i poszukiwałam dzikich marchewek, lecz  tu chodzi głównie o łodygę z kwiatostanem,mile widziane były polne kwiaty, ciekawe faktury liści to do ceramiki, o lipowe kwiaty też się pokusiłam, część poszła do zasuszenia na herbatkę - działa napotnie i świetnie komponuje się z miętą.



niedziela, 2 sierpnia 2015

NA WSZYSTKO .....


 Na wszystko przyjdzie czas, słyszy dziecię gdy tak spieszno mu w świat dorosłych, i to prawda, nieraz te oczekiwanie jest koniecznością, bo jak coś nie wiadomo ....to przecież czas pokaże, a każdemu co innego, wedle własnych oczekiwań .....ponoć.

Tutaj w tym miejscu, powinnam się pokajać, że tyle czasu mnie tu nie było, choć pewnie mało kto już mnie kojarzy, internetu mi nie odcięli, wyjechać nie wyjechałam, tak po ludzku  musiałam zawiesić się wirtualnie, aby w realu, w spokoju znaleźć siebie, mieć czas na naukę, oj tak ....jakkolwiek to brzmi na nią nigdy za późno wszak całe życie jest jedną wielką lekcją.

Czy ktoś pamięta to po co ten blog powstał.... no sam tytuł już powinien naprowadzić, jak nie to już piszę,  miał być zapis mojego marzenia jakim miało być zamieszkanie w moich ukochanych górach, no i jak to bywa.... marzeń, nie tak łatwo da się  zrealizować w zderzeniu z  rzeczywistością  więc, trzeba było je odwiesić na kołek, na tym by można sprawę zakończyć.

Ale....moja babska determinacja, nie poddała się tak łatwo, z wiekiem trudniej ją ujarzmić, więc  krótko o tym,  gdzie mnie nie zagoniła abym ponowie mogła stawić czoła marzeniom, wpierw  jesień, zima... wiosna ....przeszła mi na doskonaleniu się w sztuce ceramicznej, która może być łatwiejsza jak i trudniejsza bardziej wymagająca(o tym kiedyś ),chyba tak mam że wolę pod górkę, marzyło mi się zostanie garncarką ? garncarzem ? .....trudno powiedzieć, w każdym razie dla mnie wręcz integralną częścią pracy z gliną, jest koło garncarskie, chęci jedno, ale  znalezienie nauczyciela takiego fachu to drugie, więc wiele czasu upłynęło zanim miałam możliwość, poznania się z tym ginącym rzemiosłem, o tym jeszcze popiszę .....jak to było, lecz póki co w mojej pracowni półki są zapełnione owocami :) mojej pracy na własnym kole garncarskim.

Tyle w skrócie nitek, które prowadzą do kłębka, który bardzo się przyda już wkrótce:)


Więc aby jakoś ująć w klamrę ten  dzisiejszy wpis, niestety....  stało się tak że, moje marzenie o górach już nie jest tylko moje, jest nasze mojego męża, dzieci i ten nasz uwieczniony na zdjęciach  przydomowy zakątek, który łączy dom z moją pracownią, powstał w tydzień, był  zarazem  naszą ostatnią inwestycją tutaj, w którą włożyliśmy serce, pracę, by w kilka dni później, w tym miejscu podjąć decyzję  o zmianie adresu, termin wiosenny, adres góry byle wysoko, daleko od miejskiego zgiełku.

Przed nami trudny  czas,  zamknięcia  wielu drzwi tutaj, by móc otworzyć te nasze wytęsknione  jedyne daleko stąd .....
















lawenda ...to już wspomnienie ...