poniedziałek, 13 października 2014

POKOCHAĆ OD NOWA


Dlaczego zapomniałam co tak naprawdę, jest ważne w życiu, zatraciłam się w plątaninie marzeń, oczekiwań i gdzie mnie to zaprowadziło ? nie tam gdzie trzeba, a już z pewnością nie tam gdzie chciałam, ale o tym później.

Od pewnego czasu, niecierpliwe wyczekiwałam na premierę, filmu BOGOWIE, wiem tak jak wiele innych ludzi, oczywiście pojechaliśmy do kina do TEGO ZABRZA, blisko TEJ KLINIKI, gdzie czternaście lat temu, pierwszy raz przekroczyłam jej próg z czterodniowym niemowlęciem na ręku, licząc na cud.

Akcja filmu rozgrywa się kilkanaście lat wstecz, to i tak poruszyła moje, mojego męża emocje, jako widza w kinie i jako rodzica który walczył o życie swojego dziecka, poczułam, jakby to było wczoraj, przypomniały mi się dzieci, ich twarze , a przez ten czas tam spędzony wiele ich poznaliśmy, lecz nie wszystkie miały tyle szczęścia co nasz syn.

Realizm tego filmu, był tak dla mnie bliski, ten wyścig z czasem,  to iż wszystko inne przestało się dla nas liczyć, byleby tylko operacja się udała, byleby te dziesięciomiesięczne serduszko wytrzymało, a reszta była nieważna, bo cóż inne znaczy w obliczu, życia i śmierci ? nic.

Ten film to dla mnie to  kubeł zimnej wody, grom z jasnego nieba, kopniak w tyłek ......podziałało i ma wpływ na tę poniższą decyzję  .....

Wracając do plątaniny oczekiwań, marzeń, no cóż, powinnam napisać  osiągnęłam co chciałam, moje ukochane góry są na wyciągnięcie ręki prawie rok przecież  o to walczę , mąż kocha to wspiera, dzieci ....hm...nie za bardzo mają wyjście, babcia .....nie zgadza się z moją decyzją i jak sprzedam dom nigdy mi nie wybaczy, to co że, ostanie tygodnie, sumienie gdzieś tam serce nadgryza, w bezsenne noce, ale za to, w dzień jestem myślami już tam w górach, gdzie te cholerne  góry dotykają słońca, bo przecież tego chcę, o to mi chodzi ...nawet bloga w tym celu sobie nowego założyłam, czyż nie....bo przecież tak jak sobie zaplanuje i tu spiszę to tak się stanie, no przecież się Ilona nie wycofasz ? myślę, bo nie jesteś cienias, co tam mąż, dzieci, babcia.....zobacz innym się udało, czytałaś na blogach, mieszkają w wymarzonym miejscu, spełnili marzenia ....wiec nam też się uda, jak mantrę powtarzałam to sobie, zbyt wiele czasu.

Aż  to do mnie zaczęło pomału docierać  , że  nie jestem tymi ludźmi, którym tego nowego życia zazdrościłam w górach, nie znam ich historii, każdy jest inny, myślałam, wierzyłam w to, że życie mnie zahartowało, że mam twardą dupę, lecz co z tego jak za tym kryje się miękkie serce, za tą skorupą którą sobie sama stworzyłam, nie mogę tego zrobić, moim bliskim, zjadłyby  mnie wyrzuty sumienia, nie mogę odbierać dzieciom prababci z którą są zżyte, ją skazywać na zamieszanie w innym miejscu, starych drzew się wszak nie przesadza.

Moje kochane góry ....nie mówię żegnajcie, wystarczy do widzenia, może kiedyś, nie wiem, dziś wiem jedno, muszę w końcu pokochać swój dom, moje życie tutaj, zapomnieć o złych wspomnieniach, to przeszłość, liczy się przyszłość i to co przed nami.

A cóż powiedzieć Wam, tym którzy tu zaglądają, kibicowali moim planom, no cóż, o marzenia zawsze warto walczyć, moje co prawda doprowadziły do spięć, podziałów, i do zatracenia tego co naprawdę ważne w życiu, gdyż  to nie miejsce powoduje że jesteśmy szczęśliwi, lecz ludzie których kochamy.

Ps. będę tu dalej, beze mnie tam  góry i tak dotykają słońca czyż nie :)




 Polecam każdemu film,  myślę jeszcze raz wybrać się z synem, jak będzie chciał, raczej chwali sobie że był zbyt maleńki aby pamiętać to co przeszedł, a dziś jest okaz zdrowia, sprawnością na W-f nie odbiega od rówieśników, gdyby nie klinika w Zabrzu i operacja .....nie chcę myśleć.


 Świat nie nie zawali jak włączę komentarze, mam nadzieję .....

Babcia nie muszę chyba pisać, że jest szczęśliwa, nie ma tego złego, już wkrótce napiszę o zmianach w związku z nową sytuacją,życie nie znosi próżni, a ja szczególnie.

sobota, 4 października 2014

DOMOWE BURZE


Czy to już ostatnia jesień tutaj? jakbym chciała ten rok popchnąć wbrew logice do przodu, mieć to za sobą, optymizm miesza się z obawami, czy to uniosę ?

 Znów czuję się rozdarta, pomiędzy ....tym co bym chciała, a stanem faktycznym, tym bardziej, się to wszytko komplikuje, że sama sobie założyłam, jakby to było takie pewne, iż to miejsce będzie pozytywne, żadnych dołów i marudzeń, ale czy tak się da ? życie miałoby być aż takie proste ? nie.

Miałam tu pełnić rolę powiedzmy domowego kronikarza, spisując naszą teraźniejszość, przyszłość, a przeszłość ...tylko i wyłącznie w razie wyższej konieczności, co do stanu obecnego, czułam pismo nosem i zawczasu świadomie zrezygnowałam z możliwości komentowania wiedząc, że być może będę chciała się tutaj podzielić trudnymi sprawami, tematami, nie koniecznie oczekując porad, tym bardziej, że nie zawsze jest co mądrego poradzić......

 Wspominałam już wcześniej, że naszej decyzji moja babcia nie pochwala, co więcej po wstępnej aprobacie, tego aby zamieszkać w górach, obecnie jest zagorzałą przeciwniczką, nawet tego abyśmy my tam zamieszkali.

Owszem babcia wiekowa 88 lat, lecz w dalszym ciągu chce nad naszymi decyzjami mieć władzę absolutną , jako doświadczony strateg wie, że najsłabszym ogniwem do złamania, są dzieci i skutecznie to w codziennych kontaktach wykorzystuje, wpierw zniechęcając je na różne sposoby, a to koleżanki, koledzy, co bez nich poczną, a to szkoła, jakby co najmniej za granicę miały wyjechać.

Zwłaszcza  najmłodsza córka jest strasznie podatna na wpływ seniorki, codziennie  ze mną wałkuje  te tematy, to jeszcze bym zniosła, ale najbardziej boli mnie babciny szantaż emocjonalny, który prawnukom serwuje, a to że ona tego nie przeżyje, i ja ją będę miała na sumieniu, przy okazji taką a nie inną decyzją wszystkie plagi egipskie nas dopadną, uwierzcie mi czuję że zaczyna się nasze małe domowe piekiełko.

Lecz już ciosem poniżej pasa, ze strony naszej babuni, bywa podważanie naszych decyzji jako rodziców, wszystko to moje głupie pomysły, sprawka tego diabelskiego internetu, na nic nie zdają się jakiekolwiek rozmowy, babcia swoje wie i tyle.

Na dziś nie mam pojęcia jak wybrniemy z tej sytuacji, blisko dziesięć lat nosiliśmy się z takim a nie innym wyborem, lecz wtedy było to niemożliwe, a dziś po latach, gdzie wiele wyrzeczeń i pracy nas to kosztowało aby móc pomyśleć realnie o naszych marzeniach, na drodze stanęła nam babcia, taki psikus nam los zrobił.

Na drugi tydzień, może coś się wyklaruje, jedziemy do syna babci  i drugiej wnuczki, wtedy  zobaczymy na co będziemy mogli z ich  strony liczyć, syn jaki i wnuczka też mają swoje domy, nie chcę dokonywać ani stawać przed wyborami, nasze szczęście czy babci ?, prawa jest taka, iż babcia może i setki dożyć jak nasza sąsiadka, ma 102 lata, i ja jej tego życzę, tylko nie naszym kosztem, bo my też nie młodniejemy i z każdym rokiem byłaby dla nas coraz to trudniejsza decyzja.



 Nie my pierwszą jesteśmy  i nie ostatnią rodziną, borykającą się z podobnymi problemami, ważne aby mieć chęć je rozwiązywać a nie zamiatać pod dywan, bo potrafią one nieraz rozwalić od środka  zgraną rodzinę, nie takie burze przetrwaliśmy, liczę że i tą uniesiemy.


piątek, 3 października 2014

KTO JESZCZE Z NAMI

 Dziś wypadałoby pokazać kto prócz nas, zamieszka w naszym górskim siedlisku, a więc powyżej dwa bażanty złote, już dwulatki, oczywiście ze swoimi paniami, akurat w kadr nie weszły, następnie bażant diamentowy z wybranką, ten maluszek poniżej, to Tuptuś jedyny maluch który się w tym roku wykluł, reprezentuje rodzinę Chabo, takie kurki malutkie, ma jeszcze aż trzy starsze panny:)

 Kaczki mandarynki i karolinki  to dalej jeszcze niewiadoma, raczej skłaniamy się im szukać nowego domu, jeszcze przed zimą, aby na wiosnę mogły w spokoju założyć rodzinę, gdyż kaczka w przeciwieństwie do bażantów jaja musi w spokoju sama wysiedzieć.

Tu inkubator się nie sprawdza, a zresztą nikt lepiej podoła opiece niż kacza mama,  bażanty przynajmniej nasze nie wykazują chęci wysiadywania jaj, znoszą je  z reguły gdzie popadnie, zdając się na los, bywa też tak że same zaczynają interesować się zawartością tychże jaj, wtedy musimy mieć farta by w porę zebrać jajo.
U bażantów znoszenie jaj  odbywa się pod wieczór, wiosną i wczesnym latem, więc bywa się często na dworze.
 Kaczki jak widać są płochliwe i mieszkają w dwie pary w swojej własnej prywatnej szopie.
  Nasza mała akita, ma już 10 miesięcy, wyrasta na mądrą młodą damę, choć  spacery na smyczy, bywają trudne, ale jeszcze tyle rzeczy dla niej jest nowych, to nic, że ręki co mi mało ze stawu nie wyrwie, jak na horyzoncie pojawi się coś godnego uwagi, zwłaszcza inny pies czy kot, ja wiem że ona chętnie by się pobawiła,ale te inne zwierzęta zwłaszcza mniejsze gabarytowo nie koniecznie, raczej salwują się ucieczką.
Nie wspomniałam jeszcze o silkach, znanych też jako kury jedwabne powyżej to ten  biały kogut przy diamencie, są jeszcze jego żona brązowa, syn też brązowy, oraz równie białe jak tatuś dwie córy, taka to  kurza włoska rodzina.

W tym roku silkowa mama wysiadała jaja dwa razy, lecz tylko troje potomstwa się uchowało, było tak że siadała na 10 jajkach a tylko z dwóch coś się wylęgło, nie wiem dlaczego, taki ponoć ten rok, a musicie wiedzieć że silki  są uważane za najlepsze kwoki, z wielkim oddaniem wysiadują a póżniej wychowują swoje potomstwo, zaś  u chabo z reguły po trzech do pięciu dniach wysiadywania jaj,kończyły im się chęci  posiadania potomstwa, i trzeba było ratować się inkubatorem, jeśli jaja zbyt długo nie były wychłodzone.

Mając od dawna nasze ptaki, tę wiedzę na ich temat nie mogłabym ot tak się z nimi rozstać, idą z nami,bo jakby nie było są częścią naszej rodziny.

Ps. Dzięki Różo za pamięć :) cieszę się że formularz kontaktowy dobrze działa, a z komentarzami pod wpisami dalej proszę o cierpliwość.

czwartek, 2 października 2014

WE MGLE

Pogoda nie nastraja do zbytniej radości, ale moje serce i tak jest w euforii, w lesie wysyp grzybów, a u nas dawno niewidzianych znajomych, co staje się świetną okazją, aby poinformować ich o naszych planach, z częścią z nich łączną nas tak zwane interesy, ale znamy się tyle lat, że choćby z przyzwoitości wypada obwieścić im nadchodzący kres naszej współpracy.

Reakcje są pozytywne, w przeciwieństwie do dotychczasowych zachowań naszych znajomych z sąsiedztwa, co więcej wyszło w czasie rozmowy na temat co tam u kogo słychać, że również znajomy naszych znajomych już od czerwca mieszka w Brennej z rodziną, potrafił rzucić dobrze płatną pracę (od rana do wieczora ) na rzecz spokoju ...innego życia ?, w każdym razie nie żałuje.

Dla mnie samo mówienie o tym głośno, komuś w oczy jest jak wyzbycie się tajemnicy, wręcz jest oczyszczające, bo jak się mają nieraz marzenia do realnego życia, jak małe dziecko najbardziej się obawiam reakcji rodziny, dlatego oficjalnie nasz dom wystawimy na sprzedaż po babci urodzinach, aby uniknąć niepotrzebnych scysji, wszak oni najbardziej o tym  wiedzą, moje ciotki i wujkowie....ile   lat.. walczyliśmy w sądzie o ten dom, i z pewnością tak jak babcia, tego nie zrozumieją ...dlaczego, skąd  ....taka teraz decyzja.

Tak wiem, że teoretycznie nikt nie może nam zabronić sprzedaży, czy mówić co mamy robić, ale z szacunku jednak do wujostwa, nie chciałabym prowokować niefajnych sytuacji, po fakcie jak się dowiedzą, będzie inaczej, na zasadzie mleko się rozlało ....a w naszym nowym domu będą zawsze mile widziani, jako goście.

Nawet zdjęcia podczas ostatniego pobytu, porobiły mi się we mgle, takie odzwierciedlenie obecnej sytuacji, gdzie czekam aż ta mgła opadnie i się wszystko wyklaruje.

Jedno wiem z pewnością, że dłużej niż to konieczne czyli do lata, bo jeszcze w maju mam komunię córki, mieszkać to nie chcę, niby wszystko gra, sąsiedzi, znamy się od pokoleń, miejsce też przyzwoite, ale ....chcę zmiany, wszystko o nią we mnie woła, wszystko tutaj mnie drażni .....a będąc tam, jadąc i  widząc już wierzchołki gór .....jestem w domu, choć wiem ze czekać będzie tam nas może jeszcze cięższa praca ...damy radę.


 Takie malowane wspomnienie ...po Julku, moim pawiu, dawni czytelnicy z pewnością go znali, więc wiedzą że są i bażanty, których po tylu latach zostawić tu nie zamierzam, są piękne, kolorowe i co najważniejsze oswojone, mam nadzieję że będzie im się w nowym miejscu podobać.