sobota, 9 sierpnia 2014

PUSTE GNIAZDO .....

 Tak chciałam mądrze, ten wpis ubrać w odpowiednie słowa, nadać mu głębszy sens, najlepiej poparty ideologią  tego co czuję i przeżywam jakiś czas,a tu nic wybitnego nie przychodzi mi do głowy ....moje najstarsze dziecię wyfrunęło wczoraj z gniazda i świadomie chce żyć na własny rachunek ...powinnam się cieszyć, a ja tu analizuję ....robię przegląd starych zdjęć , nie mogąc w to uwierzyć że ten słodki bobas ...jest już kobietą ....

Wiem że zaczyna się nowy etap dla niej dla mnie ....lecz czemu czuję w sercu taki żal, tęsknotę....choć wiem że jest szczęśliwa bo sama mi to dziś powiedziała ....

Póki co przygarnęłam sobie jeden z jej obrazów.....co prawda jeszcze nie skończony ...ale co tam ...




wtorek, 5 sierpnia 2014

WSPOMNIENIOWE SENTYMENTY



Dla utulenia, obecnych wyrzutów sumienia i pewno przyszłych, a przede wszystkim z wewnętrznej potrzeby, segreguję stare papiery, niegdyś ważne, dziś tylko pamiątka to rodzinna, w pożółkłych teczkach znalazłam pierwsze szkice domu, pozwolenia na budowę pomyślałam że dam to dosłownie w ramę....z góry przepraszam za kiepskie zdjęcia, winię za nie aparat, okazyjnie kupiony i taka niestety jego jakość.








  Tu owa rama, póki co wisi na honorowym miejscu, jakoś ten rysunek domu nie za bardzo pokrywa się z rzeczywistym, zresztą sami zobaczcie....



 Jak widać jeszcze płotu brak do kompletu, aktualnie się maluje, jak pogoda pozwoli to na sobotę zawiśnie ....wreszcie.

 W oknie odbija się posadzony osobiście  z 15 lat temu  świerk ...
  A tu już dokumenty tyczące domu w języku niemieckim, jak powiadała moja prababcia ...za Niemca tak było ....
 Tu poniżej papiery które przy sprawie spadkowej musieliśmy wyciągnąć  z Oświęcimia, tyczące syna mojej prababci, który tam zginął, oczywiście jak pisze poniżej zmarł śmiercią naturalną ...w tak młodym wieku ...



  Tu jak widać wytyczne ....jak widać dom duży, więc dawniej z urzędu przydzielano czy się chciało czy nie lokatorów .....i tak sezonowo co ja pamiętam bywali panowie fotografowie, malarz od portretów, pielęgniarki które pracowały w okolicznych szpitalach, jak i lokatorzy na stałe ...czyli co najmniej na kilka lat.


 To zdjęcie które niedawno znalazłam, pierwsza po lewej moja babcia, obok jej mama czyli moja prababcia, dalej najstarsza siostra babci, i ostatnia to też starsza siostra babci, z pośród nich babcia została przy życiu.


 Jak widać prócz mojego wesela, dawniej też nasz dom podejmował weselnych gości, tu babcia z pierwszym mężem, niestety po pięciu latach pożycia wniosła o rozwód z powodu przemocy fizycznej i psychicznej....zostając z dwójką małych dzieci....w tamtych czasach to łatwe nie było.

 Po lewej siedzą prababcia i pradziadek, budowniczowie naszego domu, wiecie że od niedawna wiem jak wyglądał mój pradziadek ....nie miałam całe lata, w posiadaniu tych zdjęć z jego wizerunkiem, no ale już mam.

 Tu moja babcia szczęśliwa z drugim mężem a moim dziadkiem najlepszym jakiego mogłam mieć.

   Czyż nie szczęśliwi ....

 Moja prababcia w ostanie lato swojego życia miała tu 89 lat ....jak widać zdjęcie jest w ramce, mam ją blisko siebie ...

 Do końca krzątała się w swoim ukochanych ogrodzie, a to przetwory robiąc, a to plewiąc, a jak padał deszcz to druty szły w ruch ..nie lubiła bezczynności ....
 A to jej wsuwka do włosów  którą trzymam w mojej toaletce .....z sentymentu ....

POCZUCIE WINY ....

 Nie myślałam, że będę potrzebowała czasu aby oswoić się z tym nowym miejscem na blogu, wiadomo że nie o grafikę mi tu chodzi, lecz o sam zamysł szkicowania tutaj publicznie jakby nie było mojego, naszego życia.
Prościej mi było pisać w innym miejscu o sprawach które kiedyś miały miejsce, poruszać powiedzmy życiowe tematy, takie który każdy gdzieś na swojej drodze spotyka, teraz zaś zaczynam bywać na terenach zupełnie mi nie znanych, nowych, więc jest i ekscytacja, strach .....

Nie powiem, Wasze  komentarze dodają mi skrzydeł,to też poniekąd mobilizuje mnie do działania, zwłaszcza jak co jakiś czas wkrada mi się do głowy gonitwa myśli, tych powiedzmy zdroworozsądkowych, ale ułańska fantazja wspierana przez marzenia nadal wychodzi zwycięsko, tego się trzymam.

Więc działając według planu, nasz wspólny wysiłek czyli mój i Pawła, skierowany jest na wyszykowanie domu, aby jak najprędzej móc wystawić go na sprzedaż, w praktyce oznacza to zakończenie wieloletnich remontów, tudzież liftingów  połączonych z  ogólną kosmetyką wizualną,
tyle w szkicach.

A w sercu, zaczyna się proces o który w snach, myślach bym siebie nie podejrzewała, żalu, rozdarcia, nasilające się poczucie straty, nagle mam potrzebę przeglądania starych planów budowy nijako, zapisu historycznego powstania tego domu, oglądam stare zdjęcia, widzę jak wiele i nie wiele się zmienił, jak ogród przeszedł transformację ....na gorsze, wypierając obciachowe w mieście grządki z warzywami, na rzecz trawy z fikuśnymi krzewami, w miejscu pieczołowicie pielęgnowanych swego czasu rabat z różami, astrami, mieczykami, miejsce znalazło oczko wodne to akurat mnie cieszy, choć tych róż i astrów mi brakuje.

Zaczynam kombinować jak przeszczepić jabłoń zasadzoną przez mojego dziadka, aby w nowe nasze  miejsce, przemycić znajome smaki  niepowtarzalnych jabłek, będę tęsknić za smakiem wiśni dających świetny pestkowy smak kompotu, chyba że też uda mi się ją zaszczepić, na nowy pień, nawet nie wiem jak się to fachowo nazywa, oraz  robi.

Może to głupie, ale czuję jakby ten dom, te miejsce chciało nas zatrzymać, skąd te poczucie winy we mnie się przyczaiło, czy to gdzieś moi pradziadkowie którzy od lat nie żyją, a wielkimi wyrzeczeniami w pół roku zbudowali ten dwupiętrowy dom, nie chcą aby owoc ich pracy poszedł w inne ręce...sama nie wiem, nie znam jeszcze odpowiedzi, nie wiem czy każdy tak ma, czy jest to indywidualna sprawa, jakie towarzyszą uczucia, gdy sprzedaje się rodzinny dom, ojcowiznę jak w moim przypadku przez ponad 80 lat należącą do mojej rodziny.

Aby choć w części stłumić te nie dające mi spokoju poczucie winy, dla moich przodków, potomnych i dla siebie  zadbam o zachowanie jak najlepszej pamięci o tym domu, miejscu, o ludziach którzy tu zostawili swój ślad i postaram się jak najlepiej zachować dokumentację, zdjęcia, archiwizując i spisując co jeszcze pamiętam i co ważne co pamięta moja babcia, i gdziekolwiek zaprowadzi nas wiatr losu wezmę ten kawałek historii ze sobą