Dlaczego zapomniałam co tak naprawdę, jest ważne w życiu, zatraciłam się w plątaninie marzeń, oczekiwań i gdzie mnie to zaprowadziło ? nie tam gdzie trzeba, a już z pewnością nie tam gdzie chciałam, ale o tym później.
Od pewnego czasu, niecierpliwe wyczekiwałam na premierę, filmu BOGOWIE, wiem tak jak wiele innych ludzi, oczywiście pojechaliśmy do kina do TEGO ZABRZA, blisko TEJ KLINIKI, gdzie czternaście lat temu, pierwszy raz przekroczyłam jej próg z czterodniowym niemowlęciem na ręku, licząc na cud.
Akcja filmu rozgrywa się kilkanaście lat wstecz, to i tak poruszyła moje, mojego męża emocje, jako widza w kinie i jako rodzica który walczył o życie swojego dziecka, poczułam, jakby to było wczoraj, przypomniały mi się dzieci, ich twarze , a przez ten czas tam spędzony wiele ich poznaliśmy, lecz nie wszystkie miały tyle szczęścia co nasz syn.
Realizm tego filmu, był tak dla mnie bliski, ten wyścig z czasem, to iż wszystko inne przestało się dla nas liczyć, byleby tylko operacja się udała, byleby te dziesięciomiesięczne serduszko wytrzymało, a reszta była nieważna, bo cóż inne znaczy w obliczu, życia i śmierci ? nic.
Ten film to dla mnie to kubeł zimnej wody, grom z jasnego nieba, kopniak w tyłek ......podziałało i ma wpływ na tę poniższą decyzję .....
Wracając do plątaniny oczekiwań, marzeń, no cóż, powinnam napisać osiągnęłam co chciałam, moje ukochane góry są na wyciągnięcie ręki prawie rok przecież o to walczę , mąż kocha to wspiera, dzieci ....hm...nie za bardzo mają wyjście, babcia .....nie zgadza się z moją decyzją i jak sprzedam dom nigdy mi nie wybaczy, to co że, ostanie tygodnie, sumienie gdzieś tam serce nadgryza, w bezsenne noce, ale za to, w dzień jestem myślami już tam w górach, gdzie te cholerne góry dotykają słońca, bo przecież tego chcę, o to mi chodzi ...nawet bloga w tym celu sobie nowego założyłam, czyż nie....bo przecież tak jak sobie zaplanuje i tu spiszę to tak się stanie, no przecież się Ilona nie wycofasz ? myślę, bo nie jesteś cienias, co tam mąż, dzieci, babcia.....zobacz innym się udało, czytałaś na blogach, mieszkają w wymarzonym miejscu, spełnili marzenia ....wiec nam też się uda, jak mantrę powtarzałam to sobie, zbyt wiele czasu.
Aż to do mnie zaczęło pomału docierać , że nie jestem tymi ludźmi, którym tego nowego życia zazdrościłam w górach, nie znam ich historii, każdy jest inny, myślałam, wierzyłam w to, że życie mnie zahartowało, że mam twardą dupę, lecz co z tego jak za tym kryje się miękkie serce, za tą skorupą którą sobie sama stworzyłam, nie mogę tego zrobić, moim bliskim, zjadłyby mnie wyrzuty sumienia, nie mogę odbierać dzieciom prababci z którą są zżyte, ją skazywać na zamieszanie w innym miejscu, starych drzew się wszak nie przesadza.
Moje kochane góry ....nie mówię żegnajcie, wystarczy do widzenia, może kiedyś, nie wiem, dziś wiem jedno, muszę w końcu pokochać swój dom, moje życie tutaj, zapomnieć o złych wspomnieniach, to przeszłość, liczy się przyszłość i to co przed nami.
A cóż powiedzieć Wam, tym którzy tu zaglądają, kibicowali moim planom, no cóż, o marzenia zawsze warto walczyć, moje co prawda doprowadziły do spięć, podziałów, i do zatracenia tego co naprawdę ważne w życiu, gdyż to nie miejsce powoduje że jesteśmy szczęśliwi, lecz ludzie których kochamy.
Ps. będę tu dalej, beze mnie tam góry i tak dotykają słońca czyż nie :)
Polecam każdemu film, myślę jeszcze raz wybrać się z synem, jak będzie chciał, raczej chwali sobie że był zbyt maleńki aby pamiętać to co przeszedł, a dziś jest okaz zdrowia, sprawnością na W-f nie odbiega od rówieśników, gdyby nie klinika w Zabrzu i operacja .....nie chcę myśleć.
Babcia nie muszę chyba pisać, że jest szczęśliwa, nie ma tego złego, już wkrótce napiszę o zmianach w związku z nową sytuacją,życie nie znosi próżni, a ja szczególnie.